Życie w Nowym Jorku, czyli panegiryk o mojej córce
Jeśli uda ci się tam dotrzeć...
Fred Ebb
Okrzyknięty stolicą świata. Największy port wejścia dla imigrantów do Stanów Zjednoczonych. Wiem, że czterdzieści lat temu leciałem do Nowego Jorku wielkim samolotem Pan Am 747, siedząc obok katolickiej zakonnicy. Była mgła i nie mogliśmy wylądować. Pilot krążył nad lotniskiem, czekając na naszą kolej. Wtedy zauważyłem, że się modli. "Coś nie tak?" zapytałem. "Nic" - odpowiedziała. "Dwa tygodnie temu leciałam do Nowego Jorku. Było mglisto, tak jak dzisiaj, i dwa krążące samoloty zderzyły się w powietrzu".
"Witamy w Stanach Zjednoczonych" - pomyślałem.
Nasz samolot wylądował bezpiecznie.
Nie mogę twierdzić, że znam to miasto, ale byłem tam na tyle, by wyrobić sobie opinię. Muzyka, opera, symfonia, nie ma lepszego miejsca na świecie, aby doświadczyć najlepszych wykonawców i występów. Muzea - można spędzić cały dzień, a nawet więcej, aby zanurzyć się w konkretnym okresie sztuki, oglądając przedmioty i ucząc się, jak zostały stworzone. A muzealne stołówki są zazwyczaj więcej niż przyzwoite. Same sztuki na Broadwayu są warte wycieczki do tego wielkiego miasta. Pamiętam, jak tańczyłem w przejściach podczas musicalu "Mamma Mia". Dorastałem z zespołem ABBA.
Jedzenie jest nieporównywalne. W ogromnej konkurencji tylko najlepsi mogą przetrwać. Pamiętam, jak podczas niedawnej podróży na Long Island odwiedziłem polskie delikatesy, jedząc autentyczne dania i rozmawiając w tym języku. To była uczta, o której trudno zapomnieć.
Jak może powiedzieć każda ponadprzeciętnie wyrafinowana kobieta, możliwość robienia zakupów odzieżowych w Nowym Jorku to spełnienie marzeń.
Są też ludzie. Wbrew powszechnym opiniom, zawsze uważałem miejscowych za uprzejmych i chętnych do pomocy. Pamiętam czasy sprzed ery Giulianiego i jest ogromna różnica między nimi a teraz.
Ale wszystkie te udogodnienia mają swoją cenę. Rezydencja w Nowym Jorku zawsze polegała na przetrwaniu najsilniejszych. Trzeba było nauczyć się dokonywać właściwych wyborów i iść na kompromis.
Życie w takim miejscu zawsze było wyzwaniem. Moja córka wylądowała w Nowym Jorku zaraz po studiach w 2010 roku. Znalazła pracę, mieszkanie, przyjaciół. Nie lubiła swojej pracy - znalazła inną i ją zmieniła. Nie lubiła małego mieszkania z czterema innymi współlokatorami - szukała i znalazła większe. Ciężko pracowała, często po godzinach. Nauczyła się, jak działa wielkomiejski system i jak z niego korzystać. Doświadczyła dwóch nor'easters, a nawet całkowitego braku prądu podczas Sandy. Napełniła wannę wodą, miała wystarczająco dużo energii na latarki i może kieliszek wina lub dwa. Bez marudzenia, bez narzekania i bez "wracam do domu".
Mam koleżankę, z którą chodziłam do szkoły muzycznej w Warszawie. Skończyła w Nowym Jorku, grając na skrzypcach w Filharmonii Nowojorskiej. To wielka sprawa i podziwiam ją za to. Niedawno przeszła na emeryturę, a Nowy Jork jest jej domem. Jestem pewna, że za nic nie zamieniłaby tego miejsca na żadne inne na świecie. Dla mnie jednak jest to idealne miasto do odwiedzenia, cieszenia się tym, co miasto ma do zaoferowania, a następnie powrotu do domu, do wolniejszego i spokojniejszego tempa.
To powiedziawszy, myślę, że Nowy Jork jest idealnym miejscem dla młodych ludzi ze wszystkimi interakcjami społecznymi, imprezami na plaży, spotkaniami z przyjaciółmi podczas spacerów po ulicach Manhattanu, ciągle zmieniającą się scenerią i zawrotnym tempem życia.
Co do braku snu - miasto i tak nie śpi. Wyśpi się, jak się będzie starym.
Minęło trzy i pół roku odkąd Megan przyjechała do Nowego Jorku i zrobiła to, czego wielu innych nie mogło. Została tam, utrzymywała się i korzystała z najlepszych rzeczy, jakie to miejsce ma do zaoferowania. Podziwiam ją za to. To moja córka!
Jeśli chodzi o pieniądze:
Nowy Jork to miejsce, w którym zarabia się wystarczająco dużo pieniędzy, aby wykupić się z problemów, które nie istnieją nigdzie indziej.
Miejsce, w którym dorastasz w pośpiechu.
Dodaj komentarz