Moja wdzięczność
Piszę to kilka godzin po rozpoczęciu 2021 roku. Cóż to był za rok.
Zawirowania. Konflikty. Nie pamiętam tak znaczącego roku za mojego życia.
Monumentalne wybory prezydenckie. Ogromna dynamika w krajowej i światowej gospodarce i polityce. Bezprecedensowe oszustwa w mediach. Wszystko zwieńczone potworną pandemią. Nadchodzące zmiany w naszym życiu, osobistym i zawodowym, będą daleko idące. Wszystkie zmiany głęboko wpłynęły i wpłyną na nasz dobrobyt materialny i duchowy. W tym czasie straciliśmy fortuny i zarobiliśmy ogromne fortuny. Niektórzy przyjaciele zniknęli, a my znaleźliśmy nowych. Rodziny często się rozpadały. Indywidualne zdrowie ucierpiało, zazwyczaj na gorsze. Niektóre problemy somatyczne były bardziej widoczne, inne, psychiczne, pojawiały się ukradkiem.
Próbuję sięgnąć pamięcią i znaleźć inny przewrót podobny do tego, którego jesteśmy teraz świadkami. Wszystko, co pamiętam, to lata drugiej wojny światowej, oczywiście z zachowaniem odpowiednich proporcji. Słyszałem historie od moich rodziców, czytałem tyle, ile mogłem i żyłem po tym strasznym wstrząsie. System narzucony nam po wojnie zmienił życie przynajmniej naszych dwóch pokoleń. Liczby nie są porównywalne: 75 milionów zabitych w porównaniu z 2 milionami, choć wciąż liczonymi - teraz. Nic nie może się równać z 500 milionami i jedną trzecią światowej populacji podczas hiszpańskiej grypy. Niemniej jednak... Po pewnym czasie liczby niewiele znaczą.
Ale pod koniec 2020 roku nadal czuję głęboką wdzięczność. Paradoks? Nie do końca.
Ekstremalne okoliczności, jakich byłem świadkiem w tym roku, wydobywają z ludzi to, co najgorsze, ale także to, co najlepsze. Niektórzy próbowali usprawiedliwić brak opieki nad starszymi obowiązkową rozłąką. Ale niektórzy robili wszystko, by być w kontakcie. Niektóre bliskie przyjaźnie rozpadły się z powodu rozbieżnych poglądów politycznych. Niektóre stały się silniejsze. Widziałem młodych ludzi kupujących artykuły spożywcze dla starszych, zamkniętych w czterech ścianach swoich mieszkań. Widziałem odkładane pogrzeby, gdy granice w Europie oddzielały dzieci od ich umierającej matki. Widziałem jednak również córkę mieszkającą w Kalifornii, która spieszyła do Polski, aby pomóc swojej 90-letniej matce cierpiącej na Alzheimera i nie planowała jej tam zostawić, dopóki jej zdrowie i zdrowie świata się nie ustabilizują.
Podczas II wojny światowej ludzie często świadomie poświęcali swoje dobro, a często życie, dla innych. Ich jedyną nagrodą była gratyfikacja za zrobienie czegoś dobrego.
I nie jest to nic nowego.
Ludzka natura się nie zmieniła.
I wiem, i wiem na pewno, że po pandemii ludzie stają się silniejsi.
Ponieważ ludzka natura się nie zmieniła.
Dodaj komentarz