Co nowego w moim pisaniu w 2022 roku? Witoldniesluchowski.com 2.0
Czas płynie.
Oto mój blog ze stycznia tego roku.
https://witoldniesluchowski.com/my-writing-in-the-new-year-2022/
Rok 2021 był jak dotąd najlepszym rokiem w mojej karierze pisarskiej. Co więcej, spodziewałem się, że 2022 będzie jeszcze lepszy. I nie zawiodłem się.
Odkąd prawie dziesięć lat temu zdecydowałem się zostać autorem, napisałem i opublikowałem trzy powieści, dziesięć opowiadań i około dwustu postów na blogu. Wtedy dotarło do mnie, że czegoś mi brakuje. Nie chodzi o to, że czytelnicy nie kupili wielu moich książek. Dowiedziałem się, że ich słaba reakcja wynikała z tego, że moje pisanie, marketing i publikowanie wciąż utknęły na niskim poziomie na każdym etapie rozwoju.
Przez te wszystkie lata starałem się dowiedzieć jak najwięcej o sztuce i rzemiośle pisania. Czytałem, słuchałem podcastów i oglądałem tyle filmów, ile tylko mogłem. Wszystko o pisaniu, publikowaniu i marketingu. Kiedy zaczynałem swoją literacką przygodę, nie wiedziałem, czego nie wiem. Później nauczyłem się tego, czego nie wiedziałem i metodycznie, ptaszek po ptaszku, pracowałem nad ulepszeniem mojej sztuki. Pomimo całej tej pracy, to nie wystarczyło.
Postanowiłem więc zrestartować cały proces i zacząć od zera.
Po pierwsze, wycofałem większość moich książek z rynku. Tutaj, w Stanach Zjednoczonych i w Polsce. Moja dwujęzyczna strona internetowa musiała zostać przeprojektowana. Nazwałem ją witoldniesluchowski.com 2.0. Pisałem dalej, jednocześnie ucząc się o edytorze tekstu, projektowaniu okładek i poprawnym formatowaniu. Uczyłem się, jak etycznie, w cywilizowany sposób, informować ludzi o mojej pracy.
Nauczyłem się, że autor niezależny musi obecnie nosić trzy kapelusze: oprócz tradycyjnego kapelusza Trilby, trzeba również posiadać czapki wydawcy i marketingowca. Jeśli tradycyjny wydawca wybierze twoją historię, nie ma potrzeby posiadania dwóch pozostałych. Ale pisarz w trzecim trymestrze życia, z niewielką rozpoznawalnością nazwiska, jak ja, i dopiero rozpoczynający swoją karierę, ma znikome szanse na zwrócenie na siebie uwagi wielkich facetów. Posiadam więc wszystkie trzy. I tak mi się podoba.
Świadomie wybrałem bycie niezależnym autorem "indie".
Przypadkowi czytelnicy nie zdają sobie sprawy, jak wiele osób, poza pisarzem, jest zaangażowanych w publikację akceptowalnej powieści. Autor musi znaleźć swój zespół. Wszystko zaczyna się od redaktorów. Oni, podobnie jak pisarze, mają różne kształty i rozmiary. Sporo czasu i pieniędzy zajęło mi znalezienie tych, którzy pasują do moich potrzeb. Tutaj i w Polsce. Znalazłam projektantkę okładek, samotną matkę, która wspiera niezależnych autorów. Zdałem sobie sprawę, że nie muszę już korzystać z formatyzatora i nauczyłem się formatować własne książki. Z Google Analytics dowiedziałem się, gdzie są moi czytelnicy i zdecydowałem się publikować w tych regionach świata. Chciałem pójść szeroko i wybrałem odpowiednich dystrybutorów. Moja własna firma wydawnicza, The Renaissance Life Press, narodziła się i została opatrzona własnym logo.
Podczas gdy publikowanie było dla mnie zupełnie nową umiejętnością, marketing był kolejnym obszarem do opanowania. Marketing e-mailowy to najsolidniejszy sposób na wysyłanie moich prac w świat i informowanie czytelników o nowościach. Ale moja lista e-mailowa jest w najlepszym razie skromna i musiałem nauczyć się dodawać nowych czytelników. Automatyzacja e-maili była procesem, który musiałem oddelegować innym. Podobnie było z zarządzaniem moją dwujęzyczną stroną internetową. I nie mówię nawet o biznesowej części mojego nowego powołania. Wciąż pojawiało się nowe oprogramowanie, a ja musiałem nauczyć się z niego korzystać.
Wszystko to działo się, gdy pracowałem nad przepisywaniem moich powieści i opowiadań. Czytałem tyle książek, ile tylko mogłem wcisnąć w godziny czuwania. Zacząłem od "Anny Kareniny", Czechowa, Dostojewskiego, Dickensa, przez Conrada-Korzeniowskiego, Hemingwaya, Austina. Teraz czytam Jamesa Pattersona, Dana Browna i Johna Grishama. Niezliczone szczegóły rzemiosła pisarskiego połączyły się w jeden proces. Mój sposób pisania. Wiedziałem, że mam historie do opowiedzenia. Musiałem znaleźć sposób na przekazanie ich światu.
Moi czytelnicy wkrótce będą mieli okazję zobaczyć wyniki. Nie mogę się doczekać, aby rozpowszechnić tę wiadomość.
Jeden komentarz
Większość istot ludzkich po prostu przechodzi przez to życie, ledwo pozostawiając po sobie trwały ślad. Obowiązki związane z opieką nad innymi sprawiają, że jesteśmy zbyt wyczerpani, by rozważać dzielenie się naszymi spostrzeżeniami w formie pisemnej. Jeśli mamy szczęście żyć wystarczająco długo, wycofujemy się z wielu z tych obowiązków. Wskazujesz drogę tym, którzy mówią: "Jeszcze nie skończyłem. Mam więcej do przekazania. Moje życie ma cel i nie kończy się na pracy, którą wykonywałem do emerytury". Ci, którzy cię znają i chcą dowiedzieć się więcej o tym, co widziałeś, słyszałeś, robiłeś i czułeś, będą zadowoleni, że poświęciłeś czas na dzielenie się z taką przejrzystością. W ten sposób przyszłe pokolenia przeczytają i zrozumieją więcej na temat całej twojej egzystencji. Zachęci to te pokolenia do dalszego poszukiwania pełnego celu, ponieważ życie naprawdę polega na relacjach: Boga, rodziny, przyjaciół i tych, których spotykamy tak krótko.