Zaćmienie Słońca jest spowodowane przez wściekłego niedźwiedzia, który ugryzł Słońce, gdy to nie chciało zejść mu z drogi.
Wierzenia rdzennego plemienia indiańskiego Pomo z północnej Kalifornii
Było wcześnie rano i wszyscy powoli napełnialiśmy się oczekiwaniem. Mieliśmy nasze okulary, które, jak się dowiedzieliśmy, znacznie zwiększyły swoją wartość pieniężną wraz z nadejściem czasu zaćmienia. Słońce wciąż świeciło jasno, a sporadyczne chmury nie zepsuły naszej ekscytacji. Byliśmy gotowi na wielki dzień.
Spojrzałam na Bentleya i zauważyłam lekką zmianę w jego zachowaniu. Podążył za mną bliżej, jakby nie chcąc stracić mnie z oczu. Około południa był czas jego drzemki, ale nie spał. Spoglądał na mnie, jakby chciał poznać moje zamiary.
Spojrzałem przez okulary i zobaczyłem, że słońce zaczyna lekko chybiać po prawej stronie. Bentley wciąż trzymał się mojej nogi. Potem powietrze stało się ciemniejsze, bardziej mroczne i można było zobaczyć szary cień nad naszą okolicą. Słońce wciąż świeciło jasno, ale okolica się zmieniała. Nagle Bentley odszedł ode mnie i schował się w najdalszym i najciemniejszym kącie naszego patio. Jego głowa była ukryta przed światem.
Rozejrzałem się i zobaczyłem liście i gałęzie drzew, które falowały i trzęsły się. Wiatr się wzmógł i poczułem, że powietrze zrobiło się chłodniejsze. Bentley podbiegł do drzwi i wsadził nos między panel a framugę.
W środku schował się w kącie, nawet nie spojrzał w stronę okna.
Zostałem na zewnątrz i odwróciłem głowę. Cisza była uderzająca. Po prostu bezruch. Ptaki, zawsze ruchliwe i ćwierkające o poranku, wszystkie zniknęły i czułem się tak, jak zawsze po zmroku.
Chris rozejrzał się i powiedział: "Słyszysz?".
"Co usłyszeć?"
"Świerszcze!"
Wtedy zauważyłem znajome, uspokajające dźwięki. Ale nigdy nie zdarzało się to w środku dnia. Zwykle o zachodzie słońca lub po nim.
Spojrzałem przez okulary i zobaczyłem, że niedźwiedź zjadł większość kręgu słonecznego.
Wróciłem do Bentleya, który chował się w odległym kącie domu. Zawsze to robi podczas burzy. Dotknąłem go. Nie trząsł się, jak to robi podczas złej i głośnej pogody, ale w ogóle nie był towarzyski. Wyglądał, jakby chciał zostać sam, ale zostałem z nim.
Za pół godziny było po wszystkim. Zniknęła szarość, zniknęły chmury, a przez okulary widziałem tylko niewielki skrawek słońca, tym razem po jego lewej stronie. Niedźwiedzia wciąż nie było.
Bentley wstał, rozejrzał się i podszedł do drzwi. Jego nos przylegał do framugi, jakby mówił: "Chcę się teraz pobawić".