Czy skrzypce to diabelski instrument?

Czy skrzypce to diabelski instrument?

Tej nocy, w roku 1713, śniło mi się, że zawarłem pakt z diabłem o moją duszę. Wszystko poszło zgodnie z moim życzeniem: mój nowy sługa spełniał każde moje życzenie. Dałem mu między innymi moje skrzypce, aby sprawdzić, czy potrafi na nich grać. Jakże wielkie było moje zdumienie, gdy usłyszałem sonatę tak cudowną i piękną, zagraną z tak wielkim kunsztem i inteligencją, o jakiej nie myślałem nawet w najśmielszych fantazjach. Czułem się zachwycony, uniesiony, oczarowany: zabrakło mi tchu i obudziłem się. Natychmiast chwyciłem za skrzypce, by choć częściowo zachować wrażenie mojego snu. Na próżno! Muzyka, którą skomponowałem w tym czasie, jest rzeczywiście najlepszą, jaką kiedykolwiek napisałem, i nadal nazywam ją "Diabelskim trylem", ale różnica między nią a tym, co mnie tak poruszyło, jest tak wielka, że zniszczyłbym swój instrument i pożegnał się z muzyką na zawsze, gdyby było możliwe, abym żył bez przyjemności, jaką mi daje.

Giuseppe Tartini

Później Tartini dodał, że w jego śnie diabeł próbował targować się o jego duszę i wyzwał go na pojedynek, w którym obaj grali swoją najlepszą muzykę. Po przebudzeniu kompozytor próbował odtworzyć to, co usłyszał, ale utwór nawet nie zbliżył się do diabelskiej muzyki z jego snu.

I tak powstała słynna sonata Devil's Trill (Il trillo del diavolo).

Muzyka w pierwszej części zdaje się opisywać sen Tartiniego. Powolna, przyjemna melodia (cantabile) brzmi jak mała kołysanka. Ale jeśli poczekać, później muzyka staje się bardziej burzliwa i niepokojąca, a w końcu diabeł pojawia się w jego śnie. Po krótkiej rozmowie Tartini zyskuje nadludzkie moce i następuje słynna kadencja. Kadencja w klasycznej formie rozpoczyna się akordem V-7 i fermatą, wtedy też muzyka akompaniująca urywa się. Wtedy solista ma cały czas na popisanie się swoimi umiejętnościami. Na koniec, dłuższy niż zwykle tryl daje orkiestrze znać, że solowa wystawa dobiegła końca i nadszedł czas na ponowne wspólne granie. Cóż, w tej kompozycji Tartiniego cała kadencja to nic innego jak tryl, pomysł niespotykany dwieście lat temu. W ściągniętym nagraniu Perelmana zaczyna się ona od 11:00 i trwa przez kolejne około dwie minuty.

Oto bardziej skomplikowana technicznie wersja słynnej kadencji Kreislera. W 11:10 możemy ją usłyszeć w wykonaniu Sitkovetsky'ego.

We wcześniejszym wydaniu druku, moment kadencji był oznaczony w partyturze jako "Diabeł u stóp łóżka". Nie jest pewne, czy Tartini sam napisał tę notatkę; najwyraźniej jego sen został ujawniony jego przyjacielowi zaledwie kilka lat przed jego śmiercią i to bardzo niechętnie. Na początku XVIII wieku przyznanie się do paktu z diabłem groziło szubienicą.

Tartini twierdził, że skomponował ten utwór w 1713 roku. Był on tak skomplikowany technicznie, że nietrudno było uwierzyć, że jego współcześni uważali, że musi być opętany, aby komponować i grać tak obłąkaną muzykę. Jedna z opowieści głosiła, że Tartini miał sześć cyfr na lewej ręce (polidaktylia) W ten sposób udało się odtworzyć całą pirotechnikę techniczną z niewielkimi trudnościami.

W tym utworze widzę, że Tartini jest "w strefie". Są takie momenty w życiu każdego profesjonalisty, kiedy pozornie wszystko "płynie". Nie można zrobić nic złego. Koszykarz rzuca z nieprawdopodobnej odległości i pod niemożliwym kątem. Chirurg wykonuje najtrudniejszą operację bez jednego zbędnego ruchu i w niesamowitym czasie. Tenor bierze wysokie C w Fille du Regiment dziewięć razy i doprowadza publiczność do szału.

Dwieście lat temu można to było wytłumaczyć jedynie siłami nadprzyrodzonymi, a najbardziej oczywista była koncepcja zaprzedania duszy diabłu. Podobnie jak Kopernik, Tartini czekał na ujawnienie tej herezji tak blisko łoża śmierci, jak to tylko możliwe.

Instrument Tartiniego, który we śnie pożyczył diabłu, był jednym z pierwszych dzieł Stradivariego i ostatecznie trafił w ręce polskiego wirtuoza Karola Lipińskiego.

Ale później, niektórzy inni, jak Paganini, nie tylko nie mieli nic przeciwko aurze mistycyzmu, ale nawet ją podsycali, gdy było to możliwe.

Więcej o Paganinim i Lipińskim później.