Czy stresująca praca skraca życie?

"To nie stres nas zabija, tylko nasza reakcja na niego".
-Hans Selyewęgiersko-kanadyjski endokrynolog, autor książki "Stres życia"

Zobaczmy.

Michael DeBakey zmarł 2 miesiące przed 100. urodzinami,
Denton Cooley miał 96 lat,
Francis Robicsek - 94,
Domingo Liotta - 97,
Viking Björk - 90,
Alan Carpentier, żyje w wieku 89 lat,
Thomas Fogarty, żyje w wieku 88 lat,
Dwight Harken miał 83 lata,
Norman Shumway 83,
Vincent Gott zmarł w wieku 93 lat,
Alex Haller zmarł w wieku 91 lat,
William Longmire w wieku 89 lat,
Starr żyje w wieku 96 lat,
Frank Spencer zmarł w wieku 92 lat.

Wszystkie te nazwiska są dobrze znane każdemu kardiochirurgowi w tym kraju i poza nim. Są pionierami, luminarzami i ikonami. Są gigantami, którzy na swoich barkach podnieśli kardiochirurgię w XX wieku do poziomu, o jakim nigdy nie słyszano w historii naszej cywilizacji. Serce, wcześniej nietykalny organ, stało się jedną z najczęściej leczonych chirurgicznie części ludzkiego ciała. W samą porę na epidemię chorób serca.

Jak stresująca była ich praca? Cóż, pozwól mi powiedzieć.

Pracowali dzień w dzień. Nie wracali do domu, dopóki stan ich pacjentów chirurgicznych nie ustabilizował się. Ich operacje były długie. Często trwały 10 godzin, czasem dłużej.

Wyniki operacji były nieprzewidywalne. Pacjenci umierający na stole operacyjnym nie byli rzadkością, podobnie jak zgony na oddziale intensywnej terapii.

Przypadki pediatryczne miały początkowo szczególnie słabe wyniki, a widok martwego dziecka pod twoją opieką jest zawsze bolesnym doświadczeniem.

Standardy świadczenia opieki kardiochirurgicznej były różne. Większość z nich wypróbowywała swoje innowacje w szpitalnych laboratoriach dla psów, które były dość powszechną częścią lepszych programów chirurgicznych. Moi dwaj wujkowie pracowali jako asystenci w jednym z nich, należącym do Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w latach trzydziestych.

Kwestie etyczne związane z przeprowadzaniem eksperymentalnych procedur na pacjentach nie były jeszcze dobrze skodyfikowane. Niektóre z nich musiały zostać rozwiązane w sądzie.

Jak widać, poziom stresu był ogromny. Natłok spraw, długie godziny pracy, mało snu lub jego brak. Wybrana przez nich ścieżka życia była wyczerpująca psychicznie i fizycznie. Wiem, szkolił mnie dr Francis Robicsek, jeden z gigantów.

Radzili sobie z tym stylem życia na różne sposoby. Nie wpłynęło to jednak na ich długowieczność.

Zadowolenie z pracy w kardiochirurgii jest wysokie.

Oto dane z raportu ATS 2019 Workforce STS:

https://www.annalsthoracicsurgery.org/article/S0003-4975(20)30561-0/fulltext

54,1% było zadowolonych ze swojej kariery, jednak 55,7% miało objawy wypalenia zawodowego i depresji. Kobiety stanowiły jedynie 8,4% respondentów.

Czy kardiochirurdzy są zadowoleni?

https://www.careerexplorer.com/careers/cardiothoracic-surgeon/satisfaction/#:~:text=As%20it%20turns%20out%2C%20cardiothoracic,the%20top%200%25%20of%20careers.

4,5 na 5 gwiazdek.

Zawsze chciałem być kardiologiem. Wtedy mój mentor na warszawskiej uczelni, prof. Jan Nielubowicz, zmienił moje zdanie. Powiedział, że satysfakcja z pracy będzie większa, gdy zostanie się kardiochirurgiem. Powiedział, że szybciej zobaczysz efekty swojej pracy. Później dowiedziałem się, że miał na myśli zarówno dobre, jak i złe wyniki. I dowiedziałem się, jak wysokie były te dobre, a jak wysokie były te złe.

Tym blogiem chcę ogłosić linię moich postów o luminarzach kardiochirurgii w minionym stuleciu. Wszyscy oni byli wyjątkowymi osobami. Wysoce zmotywowani, dobrze wykształceni, kochający swoje powołanie. Czy te cechy pozwoliły im dożyć 90-tki?

Moim zdaniem wszyscy ci ludzie osiągający wysokie wyniki byli obdarzeni wyjątkową reakcją na stres. Ich poziom tolerancji był niezwykle wysoki i byli w stanie wykorzystać stres do motywowania ich, a nie do niszczenia.

Zobaczymy, czy będę w stanie to udowodnić.