Byli młodzi, zdesperowani i widzieli już dość niemieckiej dzikości. Chcieli być wolni i pomścić niewypowiedzianą brutalność najeźdźców. Wiedzieli, że mogą zginąć, ale wiedzieli też, że są gorsze rzeczy niż śmierć.
Ale warszawska młodzież nie była jedynymi graczami w tym kluczowym momencie polskiej historii.
Byli ich przełożeni, dowódcy polskiej Armii Krajowej. To oni wydawali rozkazy rozpoczęcia walk.
Był polski rząd na uchodźstwie, w Londynie.
Wówczas w Europie toczyły wojnę trzy mocarstwa - Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Rosja.
Bez wiedzy większości Polaków los ich kraju został przesądzony już pod koniec listopada 1943 roku w Teheranie. Tam Roosevelt i Churchill nie sprzeciwili się przejęciu polskich ziem przez Stalina i zrezygnowali z walki o naszą wolność. Churchill początkowo walczył o niepodległość Polski, ale bez wsparcia amerykańskiego prezydenta niewiele mógł zdziałać. Do czasu kolejnego spotkania, w lutym 1945 roku, w Jałcie, Rosjanie byli już na obrzeżach Berlina i żadne negocjacje nie zmieniłyby żelaznej woli Stalina, by zdominować Europę Wschodnią.
Decyzje z Teheranu były ukrywane przed polskim rządem na uchodźstwie i oczywiście nie były znane w Warszawie. Rosjanie mieli już zagwarantowane polskie ziemie wschodnie w zamian za oddanie Polsce niemieckich ziem wschodnich i z chytrym uśmiechem na twarzy obiecywali wolne wybory po wojnie. Historyczne, masowe przesiedlenia ludności w Europie Wschodniej były już w toku. Plany obejmowały repatriację Polaków zesłanych przez Sowietów na Syberię.
Tymczasem w Warszawie Armia Krajowa przygotowywała się do powstania. Polacy chcieli uczestniczyć w wyzwoleniu swojego kraju. Nie wiedzieli jednak, że ich los od początku był przesądzony. Roosevelt uległ żądaniom Stalina, ale chciał zachować to w tajemnicy. Zbliżały się amerykańskie wybory i nie chciał stracić głosów licznej polskiej populacji w Stanach Zjednoczonych. Churchill i de Gaulle mniej lub bardziej otwarcie umyli ręce od kontrowersji. Gen. Sikorski, premier rządu emigracyjnego, był przekonany, że ani Stany Zjednoczone, ani Wielka Brytania nie zrobią niczego bez konsultacji z nim. Wkrótce zginął w tajemniczej katastrofie lotniczej niedaleko Gibraltaru. W Warszawie wszyscy byli przekonani, że tym razem nasi sojusznicy pomogą. Na początku II wojny światowej nie zrobiła tego ani Wielka Brytania, ani Francja. Churchill zdawał sobie sprawę z tragicznego błędu w komunikacji i wysłał swojego powiernika, Retingera, aby uzyskał informacje z pierwszej ręki o sytuacji w Warszawie.
Józef Retinger był postacią dość wyjątkową w świecie przełomu wieków. Urodzony w Krakowie, po krótkim pobycie u jezuitów, w wieku 20 lat uzyskał tytuł doktora literatury na Sorbonie. Podczas pobytu we Francji pomógł zorganizować polską armię do walki z sowieckimi najeźdźcami w 1920 roku. Na żądanie Rosjan Francja wydaliła Retingera, który wyjechał do Hiszpanii, a ostatecznie trafił do Meksyku, gdzie doradzał prezydentowi podczas rewolucji meksykańskiej. Stamtąd przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie otrzymał obywatelstwo niedawno odrodzonej Polski. Po wybuchu II wojny światowej i upadku ojczyzny Józef Retinger wylądował w Londynie, gdzie wszedł w skład polskiego rządu na uchodźstwie. Później współpracował z sowiecką Rosją przy tworzeniu polskich sił zbrojnych w tym kraju i był częścią polskiego zespołu dyplomatycznego pracującego nad przywróceniem stosunków polsko-sowieckich, zerwanych po inwazji sowieckiej skoordynowanej z atakiem niemieckim w 1939 roku.
Nic więc dziwnego, że Churchill, chcąc poznać nastroje w Warszawie przed spodziewanym powstaniem, wysłał tam Retingera. Dowiedział się, że nastroje w Warszawie są optymistyczne, ludzie są gotowi do walki, ale jego ostrzeżenia o brytyjskim stanowisku nieinterwencji zostały odrzucone. Aby skomplikować pozycję Retingera, jego wcześniejsza współpraca z Rosjanami przyniosła podejrzenie, że Retinger był szpiegiem Moskwy. Emisariusz został prawie otruty i ledwo przeżył. Później pracował nad stworzeniem zjednoczonej Europy, został nominowany do Nagrody Nobla i zmarł w Londynie.
Rząd polski w Londynie, nie mogąc skutecznie porozumieć się z Warszawą, ostateczną decyzję o rozpoczęciu walki pozostawił dowództwu Armii Krajowej w Warszawie. Tak więc, jak to już wielokrotnie w historii wojen bywało, raz puszczonego w ruch potężnego pociągu naładowanego nienawiścią do Niemców nie dało się zatrzymać. Beczka z prochem musiała wybuchnąć. Decyzję o wybuchu Powstania podjęto w Warszawie niezależnie od Londynu, opierając się na błędnych założeniach: że sowieckie czołgi wkroczyły do prawobrzeżnej Warszawy, że Sowieci pomogą na podstawie kłamliwej audycji polskojęzycznej sekcji Radia Moskwa obiecującej wsparcie, na przekonaniu, że alianci pomogą, a Niemcy są zdemoralizowani w obliczu zbliżającego się końca wojny. Polski premier w Londynie chciał walczyć. Jego dowódca Polskich Sił Zbrojnych na uchodźstwie nie zgodził się z tym i w rezultacie został zdegradowany. Wkrótce potem wyjechał do Kanady.
Po wybuchu walk Sowieci nie ruszyli się z miejsca. Desperacka akcja polskiej dywizji nie spotkała się z żadnym wsparciem ze strony sowieckiego dowództwa. Walki, które według przewidywań polskiego dowódcy miały trwać trzy dni, trwały sześćdziesiąt trzy dni. Sześćdziesiąt trzy dni systematycznej rzezi. Przez cały ten czas Sowieci obserwowali z prawego brzegu Wisły. Odpoczywali.
Powstanie Warszawskie było największym wysiłkiem zbrojnym ruchu oporu podczas II wojny światowej w Europie. Bitwy uliczne porównywano do walk w Stalingradzie. Było też największym błędem w obliczeniach. Cena, jaką zapłaciło miasto, była oszałamiająca.
Zwycięstwo w Warszawie było postrzegane przez Himmlera jako zemsta za pokonanie Niemców przez Polaków w bitwie pod Tannenbergiem w 1410 roku. Na jego rozkaz Warszawa miała zostać wymazana z powierzchni Ziemi.
Tak więc podczas II wojny światowej nasi sojusznicy zdradzili nas dwukrotnie. Jednak najbardziej dotkliwym policzkiem dla Polaków była ich nieobecność na paradzie zwycięstwa w Londynie. Ten "zaszczyt" przypadł polskim siłom zbrojnym pod dowództwem sowieckim podczas parady w Moskwie.
Ale była jeszcze jedna grupa uczestników Powstania Warszawskiego. Oni nie mieli głosu. Byli to zwykli mieszkańcy naszej stolicy. To oni ponieśli największy cios niemieckich represji.
Jak podjęto decyzję.
[embedyt] https://www.youtube.com/watch?v=8JXr14M_Vzo[/embedyt]