Podczas procesu nauki pisania powieści, zachęca się do studiowania tego, jak rozpocząć historię.
Mówi się, że otwarcie powieści ma zdolność nie tyle do jej zepsucia, co jest postrzegane jako szansa na podniesienie jej do niezapomnianego poziomu. Te pierwsze zdania są analizowane, omawiane, rozbierane na części pierwsze i wykorzystywane jako temat do wielu tekstów. Wiele osób zna niektóre z nich na pamięć, a tylko mniej zna ich autorów.
Otwarcia takie jak "Pewnego razu..." i "Kiedy obudziłem się rano..." są generalnie źle widziane. Podobnie jak długie opisy przed rozpoczęciem jakiejkolwiek akcji. Coś musi się wydarzyć najpóźniej na trzeciej stronie.
Otwarcie in medias res jest dobra i bardzo mi się podoba. Autor rozpoczyna powieść w samym środku akcji, a czytelnik od razu trafia w sam jej środek.
Ale te najlepsze nie należą do żadnej z nich. Oto kilka ich przykładów.
"Jest prawdą powszechnie uznawaną, że samotny mężczyzna posiadający dobry majątek musi potrzebować żony".
"Wszystkie szczęśliwe rodziny są takie same; każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój własny sposób".
"To były najlepsze czasy, to były najgorsze czasy...".
"Był jasny, zimny kwietniowy dzień, a zegary wybijały trzynastą".
"Mów mi Ishmael".
"Lolita, światło mojego życia, ogień moich lędźwi".
"To był dzień, w którym eksplodowała moja babcia".
"Był starym człowiekiem, który łowił samotnie..."
Przeczytałem większość z tych historii, próbując samemu przeanalizować, co czyni je świetnymi. Nie podałem nazwisk autorów, więc każdy, kto chce, może sprawdzić swoją wiedzę.
Potem natknąłem się na ten:
"To wszystko się wydarzyło, mniej więcej".
Zafascynowało mnie to, więc przeczytałem książkę. Tak się złożyło, że kilka dni temu była rocznica bombardowania Drezna.
Powieść została napisana przez Kurta Vonneguta, który podczas II wojny światowej walczył w Europie jako amerykański GI. Historia osnuta jest wokół jego doświadczeń podczas bombardowania Drezna, którego był świadkiem jako jeniec wojenny. Książka została napisana podczas wojny w Wietnamie i jest, najprościej mówiąc, opowieścią o okrucieństwie i absurdzie wojny. Każdej wojny. Moment był odpowiedni, ponieważ wojna w Wietnamie była niepopularna, szczególnie wśród młodych ludzi, więc Vonnegut wiedział, że głosi kazanie do chóru. Jego książka była łatwa w odbiorze i po kilku świetnych recenzjach w New York Times stała się hitem. Fakt, że kilka kościołów zakazało powieści, a niektóre nawet zainscenizowały jej spalenie, tylko pomógł jej popularności.
Potem doszedłem do stwierdzenia, że bombardowanie Drezna przez siły alianckie było "największą masakrą w historii Europy" i przeczytałem to dwa razy. Nie, wciąż to samo: "Największa masakra w historii Europy".
Naprawdę! Pomyślałem. Naprawdę?
Istnieje wiele relacji na temat tego, co wydarzyło się w Dreźnie podczas nalotów dywanowych przeprowadzonych przez brytyjskie i amerykańskie siły powietrzne w dniach 13-15 lutego 1945 roku. Wiemy, ile bombowców wzięło w nim udział (łącznie ponad 1200). Istnieją sprzeczne relacje na temat liczby ofiar (od 25 000 do 200 000, przy czym pierwsza liczba jest najczęściej podawana; wyższa liczba została opublikowana przez niemiecką machinę propagandową). Miasto zostało ogromnie zrujnowane. Bombardowanie zostało opisane jako "niepotrzebna rzeź".
Więc zacząłem się zastanawiać. Hmmm.
Zaledwie kilka miesięcy przed zbombardowaniem Drezna mieszkańcy Warszawy powstali przeciwko Niemcom. Walki trwały 63 dni. Zginęło wielu ludzi. Potem nastąpiła kapitulacja i zaczęła się prawdziwa rzeź. Warszawa była bombardowana tygodniami. Karne bataliony niemieckich kryminalistów dowodzone przez Oskara Dirlewangera i rosyjskiego konwertytę Bronisława Kamińskiego zostały wysłane, aby spacyfikować pozostałą ludność miasta. Dirlewanger, doktor nauk politycznych, znany alkoholik, skazany za gwałt i inne przestępstwa seksualne, sądzony i skazany za nielegalne posiadanie broni i defraudację, był chroniony przez swojego szefa, który z kolei był przyjacielem Himmlera. Jego Sonderkommando rekrutowało się z przestępców, takich jak on sam, pacjentów szpitali psychiatrycznych i ludzi rekrutowanych z obozów koncentracyjnych z obietnicą lepszego życia, jeśli będą posłuszni jego rozkazom. Najgorsi z najgorszych. Jednostka była znana z tortur, gwałtów i morderstw, nie wspominając nawet o rabunkach obecnych i przyszłych ofiar. Był dobrze udokumentowany epizod gwałcenia i torturowania młodej Żydówki przed wstrzyknięciem jej strychniny, aby zobaczyć, jak umiera w konwulsjach. Robiono to dla ich rozrywki. Ulubionym sposobem egzekucji Dirlewangera było zamykanie więźniów w stodole, podpalanie jej, a następnie strzelanie z karabinu maszynowego do tych, którzy próbowali uciec. Zanim zostali wysłani do Warszawy, na Białorusi zabili 120 000 osób. Sędzia SS Morgen prowadził przeciwko niemu śledztwo, które nie przyniosło żadnych konkretnych rezultatów. Za to wszystko został odznaczony Złotym Krzyżem Niemieckim.
Tak więc ta grupa dzikusów została wysłana do pacyfikacji Warszawy. To, co nastąpiło później, było niewyobrażalne. W szale na Woli Sonderkommando zabiło 40 000 cywilów. Zajęło im to zaledwie dwa dni. A to był dopiero początek. Spalili trzy szpitale, w których znajdowali się pacjenci. Gwałcili, a następnie wieszali pielęgniarki wraz z lekarzami. Działo się to przy dźwiękach muzyki. Następnie przenieśli się na Stare Miasto, gdzie wymordowali 30 000 cywilów. Palili więźniów benzyną, nabijali niemowlęta na bagnety lub rozbijali ich głowy o ściany. Kobiety wieszali na balkonach. Nie mogli pochować wszystkich ciał, więc palili je miotaczami ognia.
Dokonano tego po tym, jak Niemcy obiecali podczas ceremonii kapitulacji traktować żołnierzy zgodnie z konwencją genewską i oszczędzić ludność cywilną. Alexandra Richie opisała wszystkie te okrucieństwa w swojej książce Warszawa 1944. Jej praca była krytykowana za zbyt wiele szczegółów graficznych.
W tym czasie, gdy Warszawa była unicestwiana, Rosjanie obserwowali z drugiego brzegu Wisły, "odpoczywając".
Po tym, jak Niemcy skończyli z nami, nasze ofiary oszacowano na 200 000 cywilów, a miasto zostało 85% zrównane z ziemią. Warszawa była kiedyś opisywana jako "Paryż Wschodu". Teraz 95% wszystkich historycznych budynków zostało zniszczonych.
Udało mi się przetrwać całą tę masakrę w ramionach mojej matki. Uciekliśmy po tym, jak dano nam kilka godzin na zebranie rzeczy i ewakuację z miasta. Potem nadleciały bombowce, a za nimi oddziały z miotaczami ognia. Na rozkaz Hitlera Warszawa musiała zostać wymazana z mapy świata.
Teraz możemy porównać błyskawiczne zniszczenie Drezna do zaplanowanego, metodycznego morderstwa Warszawy.
I to nie my rozpoczęliśmy wojnę!
Następnie wracamy do otwarcia "Rzeźni numer pięć" Vonneguta.
"To wszystko się wydarzyło, mniej więcej".
"Mniej więcej" jest ważne. Daje autorowi pozwolenie na użycie licentia poetica. Nie jest to książka dokumentalna ani recenzja. Opinie przedstawione w tej książce są wyłącznie opiniami autora. Nie jest to źródło wiarygodnych danych historycznych.
Istnieje nieodłączne niebezpieczeństwo uzyskania solidnych informacji historycznych nawet z najlepszych powieści.
Jak to jest, od komików. Tak łatwo jest przedstawiać informacje jako wiadomości ładnie opakowane w komedię. Jest to zwodniczo smaczne i łatwe do strawienia, a człowiek nie jest przywiązany do prawdy. W razie kłopotów można powiedzieć "żartuję, jestem tylko komikiem" Dawno temu istniało stanowisko nadwornego błazna. Był jedynym, który mógł powiedzieć prawdę królowi bez groźby jego kapryśnej kary. Praca ta wiązała się jednak z wymogiem uczciwości, której obecnie często brakuje.
I "tak to już jest".