Wybór wydawał się idealny. Przeczytałem książkę Jamesa Michenera Hawaje podczas wakacji na Kauai i jego Polska--dobrze znając historię tego kraju. Czytanie arcydzieła Camusa teraz, gdy szaleje koronawirus, pozwala mi spojrzeć na bieżące wydarzenia z inną ostrością.
Nie zamierzam opowiadać tej historii bardziej szczegółowo. Dość powiedzieć, że chodzi o algierskie miasto portowe zaatakowane przez szybko rozprzestrzeniającą się, wyniszczającą chorobę zakaźną. Szczegóły medyczne nie są istotne, ale opisują dżumę. Rozmiar nieszczęścia, którego na początku nie widać, zmienia życie całego miasta. Zaczyna się od okazjonalnego martwego szczura, potem jest ich wiele. Ludzie przestają liczyć. W tym momencie dowiedziałem się, że grupę szczurów nazywa się "psotnikami". Następnie mieszkańcy Oranu zaczynają chorować. Opisano gorączkę, obrzęk węzłów chłonnych, sepsę, wszystkie trzy rodzaje dżumy. Reakcja ludzi ewoluuje od negowania pierwszych zwiastunów, poprzez minimalizowanie problemów, próby zrozumienia "dlaczego my", aż do pełnej paniki. To było do przewidzenia. Kolejną linią fabularną, którą przyszło mi obserwować, było to, jak różni ludzie reagowali na te same wydarzenia i jak ich reakcje ewoluowały podczas całej epidemii. W szczycie katastrofy miasto jest zamykane, ludzie próbują uciec - strzelają i następuje pandemonium. Wszystko to, gdy lekarze ścigają się z czasem, aby opracować lekarstwo.
Pod koniec epidemia wygasa, a życie w Oranie powoli wraca do normy. status quo ante.
Historia jest dość wymowna i widzę ją z ostrą ostrością w zwierciadle obecnych wydarzeń.
Camus używa prostego języka do opisania bardzo emocjonalnych kwestii. Dla mnie uderzające jest to, jak bardzo jego pisarstwo różni się od współczesnych powieści.
Nie wdaję się w filozoficzne dyskusje o egzystencjalizmie, nihilizmie, absurdzie i tym podobnych. I jak zawsze pojawia się pytanie, czy Bóg istnieje. Czytam tę powieść jako studium ludzkiej natury. A znając historię minionych kataklizmów, czytając sztuki Greków, Szekspira i współczesne powieści, jedno nie zmienia się na przestrzeni wieków. Ludzka natura pozostaje taka sama.
Ale dla mnie The Plague to opowieść o optymizmie, o czystej wytrwałości i determinacji ludzkości. To opowieść o niesamowitej fizycznej i psychicznej zdolności do walki i przystosowania się do wszelkich przeciwności i niepowodzeń. Opowieść o przetrwaniu.
Plaga to opowieść o wspaniałości ludzkiej istoty. Niezależnie od wszystkich jego niedoskonałości.
I zanim skończyłem mój post, otrzymałem wiersz od mojej przyjaciółki, Teresy Machel. Warto go przeczytać.
A ludzie zostali w domach
"A ludzie zostali w domach.
Czytałem książki i słuchałem,
odpoczywał i ćwiczył,
tworzyli sztukę i grali w gry,
i nauczyłem się nowych sposobów bycia,
i były nieruchome.
I słuchałem głębiej.
Niektórzy medytowali, inni się modlili,
niektórzy tańczyli.
Niektórzy spotkali swoje cienie.
Ludzie zaczęli myśleć inaczej.
Ludzie zostali uzdrowieni.
A w przypadku braku osób mieszkających w
ignorancki, niebezpieczny, bezmyślny
i bezduszne sposoby,
Ziemia zaczęła się uzdrawiać.
A kiedy niebezpieczeństwo minęło,
i ludzie znów się połączyli,
opłakiwali swoje straty,
i dokonał nowych wyborów,
i wymarzył sobie nowe obrazy,
i stworzył nowe sposoby
żyć i w pełni uzdrawiać Ziemię,
tak jak zostali uzdrowieni".
- Kitty O'Meara