Mój wujek zmarł w Polsce podczas wszczepiania mu stałego rozrusznika serca.
W tamtym czasie byłem studentem medycyny i myślałem, że powinienem być w stanie zrozumieć, dlaczego tak się stało. Nie potrafiłem i nadal nie potrafię.
Kilka lat później przyjechałem do tego kraju i sam zacząłem wszczepiać implanty. To prosta operacja, ale jest łatwa tylko wtedy, gdy lekarz wie, co robi.
Pierwsza część procedury, tworzenie kieszeni, wydaje się być podstawową pracą chirurgiczną, ale nie jestem nawet w stanie powiedzieć, ile infekcji leczyłem w swoim życiu. W wielu z nich kardiolodzy wykonali oryginalny implant.
W następnym kroku, wprowadzeniu i prawidłowym ułożeniu elektrod stymulatora, podobnie jak w przypadku wielu zabiegów nie wykonywanych pod bezpośrednim nadzorem, chirurg musi wykazać się umiejętnościami. Komplikacje są natychmiastowe i mogą być katastrofalne w skutkach. Cała operacja nie powinna zająć więcej niż pół godziny, ale widziałem, że niektóre trwały nawet kilka godzin. Ktoś zażartował, że promieniowanie ze wzmacniacza obrazu wypaliło dziurę w podłodze sali operacyjnej. Żart jest okrutny, biorąc pod uwagę narażenie pacjenta na promieniowanie.
Ale procedura nie zawsze była tak zgrabna jak teraz. Ani urządzenie nie było tak wspaniałe.
W 1932 roku Hyman zbudował pierwszy rozrusznik serca napędzany korbą. Później pomysł sztucznej stymulacji został, na szczęście tylko na jakiś czas, porzucony. Urządzenie ożywiało zmarłych, a ta umiejętność była zarezerwowana tylko dla najwyższej władzy. Lista lekarzy, inżynierów i zwykłych wynalazców, którzy przyczynili się do rozwoju tego małego cuda, jest długa i wciąż rośnie; podczas gdy rozmiar urządzenia staje się coraz mniejszy.
Pierwszy przenośny rozrusznik serca był zewnętrzny. Umieszczony na wózku, musiał być przewożony przez pielęgniarkę. Mógł też służyć jako chodzik.
W 1970 roku wszczepialiśmy model 5950 firmy Medtronic.
Najnowsze są wielkości srebrnego dolara.
Ale zaraz! To nie wszystko. Najnowszy rozrusznik serca, świeżo zatwierdzony przez FDA, jest wielkości pigułki. I nie potrzebuje nawet elektrod. Chirurg wszczepia go bezpośrednio do mięśnia sercowego za pomocą cewnika.
Podczas mojej kariery chirurga widziałem zdumiewający postęp w technologii kardiologicznej. Nie pamiętam czasów, gdy opinia publiczna oskarżała naukowców o uzurpowanie sobie mocy Boga. Ale pamiętam pierwszego pacjenta z wszczepionym urządzeniem. Szwed przeszedł przez 26 różnych rozruszników serca, dożył 86 lat i przeżył nie tylko wynalazcę swojego rozrusznika, ale także pierwszego chirurga, który go wszczepił. Pamiętam też pierwszy stymulator jądrowy, wszczepiony w mojej szkole medycznej w Warszawie. Były dwa problemy z tym pomysłem. Po pierwsze, rzadko potrzebujemy baterii o tak długiej żywotności, a po drugie, był to problem logistyczny, co zrobić z radioaktywnym źródłem zasilania, gdy przestanie być potrzebne. Bateria litowa wciąż jest najlepsza - dopóki Tesla nie wymyśli czegoś lepszego.
Istnieją rozruszniki serca wszczepiane pacjentom, którzy z tego czy innego powodu nie żyją długo. Pomysł ponownego wykorzystania tych drogich urządzeń wydaje się logiczny i całkiem atrakcyjny, ale proces zatwierdzania wydaje się trwać wiecznie. I, moim zdaniem, nigdy się nie skończy. Widzę, jak długie palce producentów i ich prawników przesuwają skalę Temidy w ich interesie.
Ale niezależnie od optyki, polityki i ciemnej strony pieniędzy stojących za rozwojem tych małych pomocników serca, postęp, jaki zaobserwowałem, jest zdumiewający. A zajęło mi to tylko część mojego życia.
Ale znowu, jestem uprzywilejowany, że żyję w tak wspaniałych czasach, a mimo to wiem, że najlepsze dopiero nadejdzie.