Wystarczy wyobrazić sobie....
Wyobraź sobie siebie przed 18 000 ludzi w ciasno wypełnionej arenie. Czekałeś na tę okazję przez całe swoje życie. W momencie, gdy wchodzisz na scenę, tłumy zaczynają krzyczeć i rzadko milkną podczas twojego trzygodzinnego występu. Większość z tych ludzi jest przyjazna, ale niektórzy nie. Zamierzasz zrobić wszystko, aby pozostawić po sobie dobre wrażenie i sprawić, by skandowali twoje imię w dzikim podnieceniu. Twoje działania są nagradzane natychmiastowym oooh i ahhh, a to może, ale nie musi, przypominać ci reakcję na inne działania. Ekstatyczna reakcja fanów na twoje ruchy daje ci poczucie haju bez żadnych obcych substancji wstrzykiwanych do twoich żył. Dla ciebie nic nie może pójść źle, jesteś niepokonany i czujesz się jak w chmurze. Ale mniej więcej co dziesiąty z twoich ruchów nie jest wystarczająco dobry, a wtedy czerwone światło wybucha za tobą, a syrena o głośności morskiego klaksonu przeciwmgielnego sygnalizuje twoją porażkę. To ogłuszające, ale dla ciebie brzmi to jeszcze głośniej, ponieważ to ty jesteś powodem tego przerażającego, przeszywającego dźwięku, który daje ci znać, że zawiniłeś. Wtedy masz wybór. Albo rozwodzić się nad wypadkiem, obwiniać się i nisko zwiesić głowę. Albo zapomnieć tak szybko, jak to się stało, otrząsnąć się z koszmaru, napić się wody i przejść do następnego ruchu. Jedyną rzeczą, którą wiesz, jest to, że nie możesz wrócić i tego naprawić. Wszystko to, gdy ludzie na arenie i wszyscy na całym świecie patrzą. Zdajesz sobie również sprawę, że świat ma specjalne kombinezony oddelegowane wyłącznie do obserwowania, analizowania i zapisywania każdego twojego ruchu w Wielkiej Księdze.
Stroje na Twoim wydarzeniu przypominają starożytne bitwy na rzymskiej arenie. W tamtych czasach byli tam skąpo ubrani i lekko uzbrojeni, szybcy i ekspresyjni gladiatorzy, posiadający jedynie podstawowy miecz i być może siatkę na ryby do wykorzystania w śmiertelnych walkach. Walczyli z innymi, ciężko uzbrojonymi i skrupulatnie chronionymi, ale słabo mobilnymi przeciwnikami. Na rzymskich arenach zazwyczaj wygrywali zawodnicy wagi lekkiej. Większych przeciwników zrywali z nóg i wykańczali pchnięciem małego sztyletu w podstawę szyi, gdzie aorta jest słabo chroniona i krzyżuje się blisko powierzchni skóry. Nazywali ten sztylet misericordiao litość. Tutaj, na twojej arenie, to ty jesteś ciężko uzbrojony i opancerzony. Twój hełm jest większy, pancerz grubszy, a broń szersza. I w bezpośredniej konfrontacji jesteś lepszy. Wygrywasz bitwy przez większość czasu, mniej więcej w dziewięciu na dziesięć konfrontacji. Więc kiedy lekcy wygrywają, świętują jak dzieci. Może dlatego, że nie zdarza się to często. Kiedy ty Po wygranej oczekuje się opanowania, jak gdyby nigdy nic. Żadnego świętowania. Nawet uznania ze strony uwielbiających fanów. Ale w głębi duszy gotujesz się i chcesz krzyczeć "yesssss!". Jednocześnie twoja postawa jest spokojna, "nic wielkiego, ciągle to robię, to kolejny dzień w biurze".
Obciążenie pracą jest znacznie większe. Pozostajesz na arenie przez całe trzy godziny. Zawodnicy wagi lekkiej nie wytrzymują tej intensywności i muszą odpoczywać co około minutę. Ponieważ ich zwycięstwa są tak rzadkie, nawet ty masz tendencję do rozumienia ich wybuchów świętowania.
Kiedy wygrywasz, wszystko idzie po twojej myśli i jesteś na szczycie świata. Ale co zrobić, gdy właśnie przegrałeś bitwę, a po wszystkim musisz wyjaśnić jeżozwierzowi mikrofonów wbitych w twoją twarz, dlaczego przegrałeś i jak się czujesz, kiedy wszystko, co chcesz zrobić, to wziąć prysznic, wrócić do domu i posłuchać dobrej muzyki. Poza tym płacą ci pensję. Potem znowu pytają, jak to się stało, że zostałeś pokonany. Więc grzecznie im mówisz: "Nie jestem przyzwyczajony do przegrywania" lub "To jest do bani". Ale w głębi duszy wykrzykujesz nieprzyzwoitość.
.
Presja jest wysoka. Nagrody, w tym pieniężne, są wygórowane. Cena sukcesu jest również wysoka. Zaczynasz nie tylko wcześnie w życiu, często w wieku pięciu - sześciu lat, ale także wcześnie w ciągu dnia, dość często o szóstej - siódmej rano. Dużo podróżujesz, dużo ćwiczysz i wiele poświęcasz. Wszystko to dla szansy wejścia na arenę z 18 000 krzyczących ludzi przed swoją drużyną.
Presja wywierana na Ciebie jest prawie tak duża, jak na Justina Biebera. Ale on ma 22 lata i jest starszy od ciebie! Jak radzisz sobie z kolejką górską reakcji opinii publicznej? Z falowaniem sławy? W tak młodym wieku? Nie uczą tego w liceum, a często jesteś za młody na studia.
Kiedy wiesz, że po raz pierwszy wyjdziesz na arenę, z dumą powiadamiasz o tym ojca i matkę. Oni, podobnie jak ty, czekali na to niezliczone lata. Podobnie jak ty, oni również należą do nielicznych wybranych, elity, a ich przyjaciele o tym wiedzą. Dla twoich rodziców to moment koronacji, ostateczna zapłata za lata zaangażowania, wytrwałości, nieprzespanych nocy, długich podróży i noszenia bagaży. Nie wspominając nawet o wydatkach pieniężnych. Wiedzą też, że gdzieś na arenie są rodzice innego wojownika, również pierwszy raz na arenie. Kiedy ich dziecko wygrywa, jego rodzice podskakują i machają rękami, a twoi rodzice wiedzą, że to nie jest dla nich dobra wiadomość. Twój ojciec i twoja matka muszą po prostu zachować godność, zagryźć wargi i trzymać głowy wysoko.
Wkrótce dowiadujesz się, że po wygraniu wielkiej bitwy jesteś bohaterem, drużyna jest twoja, a następnego dnia papiery głosują na ciebie na prezydenta.
Do następnego razu.
Ponieważ kiedy przegrasz - najlepsi z twoich przyjaciół cię wykluczą.
Więc dorastasz w pośpiechu.
I mam nadzieję, że najlepsze jeszcze przed nami.