Co dzieje się na sali operacyjnej po zaśnięciu pacjenta?
Spotkania z czytelnikami są nieustannym źródłem oświecenia i inspiracji. Każda książka to wielowarstwowe dzieło. Poza oczywistą narracją jest w niej wiele lepiej i gorzej ukrytych myśli i pomysłów. Tak jak w prawdziwym życiu. Najbardziej podnoszący na duchu komentarz, jaki usłyszałem od mojej czytelniczki, był taki, że za każdym razem, gdy czytała tę historię, znajdowała coś nowego. Niewiele rzeczy mogłoby mnie uszczęśliwić.
W moich długich interakcjach z pacjentami nie słyszałem ani nie zwracałem uwagi na to, jak pacjenci podchodzą do nadchodzącej operacji. Jeden z moich czytelników zapytał, co dzieje się na sali operacyjnej po tym, jak pójdzie spać. Dla mnie to oczywiste; to moja część pracy. Dla nich jest to bardziej osobiste. Wierzę, że niektórzy z nich chcieliby umieścić ukrytą kamerę w pokoju i oglądać ją później w wolnym czasie. Podobnie jak niektórzy z nich przynosili staromodny magnetofon i za moją zgodą lub bez niej nagrywali sesje, niektóre z nich były dość nerwowe. Lekarze instynktownie czują się zaniepokojeni i czują, że pierwszą rzeczą, jaką robią pacjenci, jest skontaktowanie się z prawnikami.
Na spotkaniu z czytelnikami w Briar Chapel po przeczytaniu "Ojców i synów" padło to pytanie. Dałem ogólny opis w jednym z rozdziałów, ale to nie wystarczyło. Postanowiłem więc rozbudować ten rozdział i opublikować go jako opowiadanie. I tak narodziło się "Allegro Tempestoso".
Tytuł można bardzo luźno przetłumaczyć jako "Burza na sali operacyjnej". Właściwie mógłby to być również podtytuł fabularny. W tych krytycznych godzinach zawsze rozgrywa się dramat. Czasami więcej, niż uczestnicy byliby skłonni przyznać.
Wyobraźmy sobie następujący scenariusz.
Sprawa została opóźniona, ponieważ o trzeciej nad ranem na ostrym dyżurze przeprowadzono pilną torakotomię.
Pielęgniarka musiała zająć się swoim chorym dzieckiem i znaleźć opiekunkę, ponieważ nie mogła wysłać go do szkoły.
Pielęgniarka obiegowa pokłóciła się wczoraj wieczorem ze swoim chłopakiem, a ostatnią rzeczą, jaką chce dziś zrobić, jest przyjście rano do pracy i pokazanie swojej twarzy współpracownikom.
Żona anestezjologa ma raka piersi i źle znosiła ostatnią chemioterapię.
Chirurg odbył poważną rozmowę z szefem personelu po tym, jak ktoś zgłosił jego obraźliwe zachowanie podczas incydentu na oddziale intensywnej terapii.
Teraz pacjent jest przewożony na wózku do pokoju z fizycznym i emocjonalnym bagażem, który zna tylko on.
Sprawa się rozpoczyna. Początkowo wszystko idzie dobrze, ale później zaczyna się dramat. Apteka spóźnia się z ważnymi lekami; narzędzia zamówione na długo przed operacją nie znajdują się na tacy; chirurg przecina ważną tętnicę i obwinia swoją pielęgniarkę za nieszczęśliwy wypadek; a po słownej sprzeczce chce, żeby opuściła jego pokój. Chirurg jest drażliwy, ponieważ nie uważa, że jego żona jest z nim szczera.
Jasne, ale wszyscy jesteśmy profesjonalistami, prawda?
Oczywiście, że tak. Ale mamy też różne poziomy tolerancji na stres. I różne sposoby jego okazywania. Jest więc miejsce na dramat. I to dużo.
Oto link do mojej historii.
Dodaj komentarz